o c e n z u r o w a n e

To jak maskarada uczuć. Jedne sa odczuwane, inne pokazywane. Taka cenzura nałożona na własne serce, żeby odczuwało w odpowiedni sposób. Żeby oczy miały w sobie wiele spontaniczności, a usta szczęście wymalowane na nich, kiedy smutek targa wnętrzem. Łzy napotykają na tamę. A serce boli, boli bardzo. Tylko rozum na nie krzyczy i wyrywa jego skażone części. Pozostaje pustka. Chciana pustka.
Zimna pustka.
Czasem niemy krzyk wydobywa się z gardła. Czasem kręgosłup wygina się, głowa odchyla, a pierś ciągnie w stronę nieba. Wtedy chyba boli najbardziej, kiedy tak naprawdę nie ma już co boleć, bo serce umarło. Po raz kolejny zostało wyrwane przez właściciela.
Nadziejo, czemu zawsze musisz odchodzić?

56 komentarzy:

  1. Bronisz się przed jakimś uczuciem? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle bronie, co próbuję je wykorzenić. Może nie całkiem, bo tego się nie da. A dlatego, żeby w przyszłości było łatwiej, żeby nie bolało za bardzo, kiedy nadzieje okazałyby się złudne.

      Usuń
    2. Chyba tak. Jak sie potrafi oszukać samego siebie.

      Usuń
    3. Ja próbowałam, oszukiwałam siebie, ale wszystko i tak wyjdzie na wierzch ;)

      Usuń
    4. Niby to wiem, ale i tak próbuję. Przynajmniej choć troche dawkować sobie nadzieję :)

      Usuń
    5. Bardzo bezczelna osóbka z niej ;d

      Usuń
    6. Odchodzi bez ostrzeżenia. Po angielsku :D

      Usuń
    7. No i przychodzi w najgorszym momencie. I wtedy strasznie trudno się jej pozbyć.

      Usuń
    8. Do mnie nigdy nie przyszła niechciana :D

      Usuń
    9. Oj, to zazdroszczę :)

      Usuń
  2. Nie oszukuj się, naprawdę. Teraz będą chwile łez i goryczy, ale później nastąpi ulga i prawdziwe szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale... Nie wiem. W tym momencie bezpieczniej chyba jednak jest się wycofac i miarkowac sobie uczucia.

      Usuń
    2. Byłam w związku a łudziłam się, że ktoś powie mi to co mój chłopak. No i powiedziała ta osoba! Potem zamieszanie i tak się skończyło, że po 3 latach musiałam zrezygnować z tej znajomości.

      Łudziłam się, że napisze ale nie napisał - i dobrze. Czasem wspomienia wracają, boli - ale mniej. Już nie płaczę, już tak nie cierpię. Bierz co Ci życie daje !

      Co do tatuażu zapraszam tu - http://freeway-of-love.blogspot.com/2013/02/siedem-prawd-zyciowych.html

      Usuń
    3. Ja robię sobię nadzieję, a doskonale wiem, że szanse na to, ze wszystko pójdzie tak, jakbym tego pragnęła sa niskie. Wolę oszczędzić sobie tymczasowego cierpienia, wywalić nadzieję z serca i żyć chwilą, a nie ulotnymi marzeniami. Najwyżej w przyszłości spotka mnie szczeście :)

      Usuń
  3. cale szczęście też nie jesteśmy bohaterami "zmierzchu" :> ale głowa to nasza intymna część i najbardziej zagadkowa, bo mogę się uśmiechac, a w tam układać najbardziej obrzydliwe sceny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. oo tak ;> po za tym t jest fantastyczna rzecz, mozemy zabijac bez jakiejkolwiek kary! lub wymslac dane sytuacje bez zadnych konsekwencji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak! mozna zrobić dosłownie wszystko.. i to jest jak najbardziej zajebiste.

      Usuń
    2. nie, nie próbowałam. szczerze powiedziawszy jakoś nie zamierzam ;) nie potrzebne mi to, że tak to ujmę, do szczęścia. a Ty próbowałaś? :>

      Usuń
    3. ja swoje sny często pamiętam, jedno są fajne, drugie mniej, ale wiadomo jak to jest ;> niemniej jednak, zawsze przejawia sie główny motyw - jestem na koncercie z przyjaciółką ^^

      Usuń
    4. ja się lepiej nie dzielę ze swoimi GORSZYMI snami. po peirwsze: one są odrażające i jak się budzę to tak sobie myślę, że aby na pewno jest ze mną wszystko w porządku i po drugie są zbyt osobiste ;> szkoda tylko, że zawsze jestem na koncercie na jednym z moich ulubionych zespołów. no nic, bywa. ;D

      Usuń
    5. :> głownie jest to koncert Slayera ;) czasami zdarzy się Iron Maiden.

      Usuń
    6. a jakie są Twoje klimaty? ;> moje w sam raz, choć nie powiem, często wracam do Doris Day, Elvisa, Jerry'ego Lee Lewisa, Chucka Berry'ego, czy Sinatry ;)

      Usuń
    7. Linkin Park... moja pierwsza miłość! :) swoja drogą, dawno nie słuchałam (czyt. dwa dni temu leciała u mnie w głośnikach i debiutancka płyta :)) jeśli zaś chodzi o Panic! at the Disco, Come, happysad to nie ciągnie mnie... nigdy nie ciągnęło. pewnie ze względu na to, że mój ojciec lubi mocne brzmienia, a mój dziadek jest po prostu zakochany w latach 50 i 60 ;)

      Usuń
    8. naprawdę ;> zaraziła mnie tym bardzo dobra znajoma z bloga, z którą znam sie hohoho nawiasem mówiąc i potem jakoś poszło. sama zaczęłam wyszukiwać zespołów, podpytywałam trochę tatę no i oczywiście uwielbiałam słuchać jak mój dziadek mówi o Elvisie, całej też erze beatlsów i stonsów. mój tato wraca też często do house, czy trance, nie moje klimaty, ale dzieki niemu mam teraz sporą wiedzę na temat wielu zespołów no i odziedziczyłam miłość do nich... szkoda, ze winyli się już nie udało, ale ważne, że chociaż już cała ta płytoteka zaczyna się sama tworzyć ;)

      Usuń
    9. ja też przechodizłam przez rożne style. wychowałam sie na Pink Floyd, Bon Jovi i Scorpions. potem przyszedł czas na pop, taki typowy... a potem własnie pop rock, coś w tym guście,a le z czasem zaczęła rosnac we mnie miłość do metalu i hard rocka. potem poszło z górki, mam za sobą przesłuchane wszytskie płyty wielu zespołów i wiele przeczytanych o nich informacji oraz troche. biografii ;) zespoły ubiegłego wieku są bardzo dobre, nie ujmuję nic zespołom powstałym dość niedawno, ale szczerze to... to nie jest to samo co kiedyś moim zdaniem. widać nawet to po nowszych płytach niektórych zespołów, którym nic nie ujmuję, bo są dobre, ale wiadomo.. nie takie jak wtedy ;)

      Usuń
    10. moze ;)
      oj... nie kojarzę. ja czytam jedynie biografie/autobiografie zespołów, teraz mam na oku tą książke o Monroe, co jakaś kobieta napisała. widziałam nawet w biedronce, ale niestety kasy brak ;) ogólnie mało czytam, bardzo. jeśli chodzi o inny rodzaj niż ten, który wczesniej wypisałam.

      Usuń
    11. ja niestety nie... jakoś mnie nie ciągnie do książek.. może przez podstawówkę, gdzie byłam zmuszana do czytania? uraz ;>
      nie kojarzę tego.

      Usuń
    12. no w sumie fakt... czego się nie robi. ;D może by i mi taki zakład pomógł? moze bym wreszcie zaczeła czytać... no nic, narazie się nad tym zastanawiać nie będę ;>

      Usuń
    13. no w sumie fakt ;> choć pewnie i tak bym przeczytała, byleby pokazac, ze potrafie cos zrobić. jeśli chodzi o zakłady to zrobię prawie wszytsko by wygrać ;)

      Usuń
    14. dokładnie tak, tez tak mam ;> jeśli raz przegram to jeszcze dam jakoś radę, ale jeśli to się znowu powtórzy to niestety jestem nie do wytrzymani, bo strasznie się wkurzam. ;)

      Usuń
    15. ja nie umiem się z tym pogodzić, a przecież to czasami nic nie znaczące zakłady ;)

      Usuń
    16. zgadzam się, ja rzadko tak mam ;> ale taka nasza natura ;)

      Usuń
  5. Bo nadzieja to taka podła zdzira.

    OdpowiedzUsuń
  6. podobno nadzieja matką głupich jest, czyli ja jestem w cholerę głupia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można się pocieszyć tym, że nie my jedne :)

      Usuń
    2. marne pocieszenie, ale zawsze coś :)

      Usuń
    3. Ponoc zawsze trzeba szukać dobrego nawet w najgorszym ;p

      Usuń
  7. taka chciana pustka z biegiem czasu może się stać własnoręcznie zbudowaną pułapką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, już nie jeden raz wpadłam we własne sidła. Ale jakoś z tych własnych łatwiej mi się wyplątać niz z tych zastawionych przez innych ludzi. Może dlatego, ze przed samym sobą łatwiej się przyznać do porażki.

      Usuń
  8. Bo to nadzieja, matka głupich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy jej już nie ma? Nawet wtedy człowiek nie staje się mądry, tylko jeszcze bardziej głupieje mam wrażenie...

      Usuń
    2. Nie bardzo wiem co mogę Ci na to odpowiedzieć.
      Ale nadzieja jest zawsze, chociażby najmniejsza.

      Usuń
    3. W końcu mówią, że ona umiera ostatnia. Może i w tym prawda jest... Ale ciekawa jestem, jakby to było być pozbawionym wszelkiem nadziei.

      Usuń
  9. Nie pozwól jej odejść. W końcu nadzieja umiera ostatnia, więc jak jej już nie będzie, nic nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, nadzieja nie odchodzi, po prostu na chwilę przestaje dawac o sobie znac, ale ona tam jest. Wystarczy, że uwierzysz. A serce... Nie zasłguguje, zeby było tak brutalnie wyrywane, żeby było w ogóle wyrywane. Musisz byc silna, musisz przywrócic je do życia.


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem z tych typów, co boją się emocji. Czasami znacznie łatwiej mi się odnaleźć wtedy, kiedy własnie serce jest tak brutalnie traktowane niż kiedy żyje swoim życiem. Emocje potrafią mnie zgubić.

      Usuń
  11. Jeśli udajemy to zwykle konsekwencje są okrutne... Musisz byc silna, żeby dac rade przywrócic serce do życia, bo wiem, że na pewno dasz. A nadzieja... Ona nigdy nie odchodzi, nawet jeśli by się tak wydawało. (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, miło, ze ludzie tak we mnie wierzą :) Tylko ja nie jestem pewna wlaśnie, czy chcę je przywrócić. Chyba wolałabym, zeby zrobił to ktoś za mnie.

      Usuń
    2. Wiadomo, łatwiej kiedy inni robią coś za nas, ale niestety, zwykle tak nie jest. No chyba, że znajdziesz kogoś, kto będzie w stanie i będzie chciał to zrobic :)

      Dziękuję, przyda się na pewno!

      Usuń
    3. Ktoś jest w stanie. I mówi, że chce. Tylko chyba nie tak chce je przywrócic, jak ja bym chciała :)

      Usuń
  12. W zasadzie zazdroszczę Ci, że potrafisz udawać. Ja mam tak, że wszystkie moje emocje widać po mnie od razu bez względu na to, jak bardzo chciałabym je ukryć - a w większości wypadków wcale nie chcę, co najwyżej czuję, że tak właśnie powinnam zrobić. A jeśli już udaje mi się cokolwiek schować w sobie, to tylko jedną drogą: skupiając się na rzeczach wywołujących inne emocje, te, które chcę pokazać światu, ale wtedy to chyba nie jest żadne udawanie. / chciałabym spytać, czy mnie pamiętasz, ale w sumie nie wiem już, pod jakim nickiem miałyśmy przyjemność. wydaje mi się, ze powinnaś skojarzyć poltergeist.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może chodzi o to, że ja, jeśli uznam, że tak będzie lepiej, potrafie okłamać najbliższą osobę. Obecnie jest tylko jedna, której bym nie potrafiła. Tymczasem samą siebie potrafię wodzić za nos bardzo długo. Nie płakać, kiedy łzy cisną się do oczu. Usmiechac się, kiedy w środku czuję się bardzo źle. To chyba... Lata praktyki.

      Usuń